Galapagos, należące do Ekwadoru, znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. 97,5 proc. jego terytorium to park narodowy. Dlatego też godziny zejść na ląd, trasa szlaków, liczba turystów i ich zachowanie są ściśle regulowane. Dzięki temu miejscowa fauna zupełnie nie boi się ludzi. Trzeba uważać, żeby nie nadepnąć na wygrzewające się na wulkanicznych skałach iguany, leżakują na środku turystycznego szlaku. Na wyspie Espanola przedrzeźniacze galapagoskie, mądralińskie szarawe ptaki, nauczyły się sfruwać znienacka i zanurzać długie dzioby w otwartych butelkach z wodą trzymane przez turystów. Chwila nieuwagi skutkuje atakiem przedrzeźniacza – a stawka jest wysoka, bo słodkiej wody na Galapagos nie ma zbyt wiele.
George i spółka
Najsłynniejsze zwierzęta Galapagos to żółwie słoniowe. Od nich pochodzi nazwa archipelagu – “galapago” to starohiszpańskie słowo oznaczające żółwia.
Żółwie z różnych wysp różnią się między sobą do tego stopnia, że niektórzy uważają je za osobne gatunki. Różnice widoczne są na pierwszy rzut oka – wystarczy spojrzeć na karapaks, czyli wierzchnią część skorupy. Jego kształt zależy od warunków środowiskowych: żółwie zamieszkujące wilgotne wyspy o bujnej roślinności mają karapaks w kształcie kopuły, dzięki czemu łatwo przedzierają się przez chaszcze. Żółwie z suchych wysp mają skorupy w kształcie siodła, co umożliwia im zadzieranie głowy do góry w poszukiwaniu rosnących wysoko liści, niezjedzonych jeszcze przez konkurencję.
Dawniej żółwie były wysoko cenione przez marynarzy i wielorybników – ponieważ zostawały długo przy życiu na pokładzie statku, były źródłem świeżego mięsa dla załogi znajdującej się na środku oceanu. Teraz żółwiom grożą inne niebezpieczeństwa – przede wszystkim gatunki inwazyjne, sprowadzone na wyspy przez człowieka. Szczury zjadają żółwie jaja oraz nowo narodzone żółwiki, a żarłoczne kozy odbierają dorosłym osobnikom obiad i dach nad głową. Dosłownie – gdy kozy obgryzają drzewa, żółwiom brakuje cienia.
Najbardziej sławnym żółwiem świata, prawdziwym żółwim celebrytą, był Samotny George, ostatni przedstawiciel gatunku z wyspy Pinta. Znaleziono go tam w 1971 r., a przez kolejne czterdzieści lat próbowano go wyswatać. Niestety, poszukiwania się nie powiodły- żółwicy tego samego gatunku już na świecie nie było. George mieszkał w Stacji Badawczej im. Karola Darwina na wyspie Santa Cruz w towarzystwie dwóch samic najbliższych podgatunków, jednakże nie udało mu się doczekać potomka. Gdy ujrzałam George’a, żywy symbol ginących gatunków, poczułam się, jakbym stanęła twarzą w twarz z jakąś wielką osobistością – prezydentem albo królową. Samotny George zmarł bezpotomnie dwa lata temu.
Jaszczurka daje nurka
Oprócz żółwi wyspy zamieszkują inne niezwykłe gady – legwany morskie. Podobnie jak żółwie słoniowe legwany morskie to gatunek endemiczny, czyli żyjący wyłącznie na Galapagos. To także jedyne na świecie morskie jaszczurki.
Dlaczego nie ma ich więcej? Otóż legwany, tak jak inne gady, są zmiennocieplne – temperatura ich ciała zależy od temperatury otoczenia, przebywanie w zimnej wodzie jest dla nich dużym obciążeniem energetycznym. Legwany radzą z tym sobie, wygrzewając się przez długi czas na słońcu przed wyprawą na podwodny żer – w ten sposób gromadzą energię. Ponieważ większe zwierzęta wolniej tracą ciepło, legwany z różnych wysp różnią się rozmiarem: te ze wschodnich, najcieplejszych wysp są najmniejsze, największe zaś zamieszkują wyspy zachodnie, których wody są oziębiane prądem Humboldta, płynącym z południa, z Antarktydy.
Legwany morskie żywią się wodorostami – potrafią po nie zanurkować nawet na głębokość 10 metrów! Ponieważ żerując, połykają też dużo słonej wody, muszą sobie radzić z nadprogramową ilością soli. Pozbywają się jej już na lądzie, energicznie nią kichając.
Podróżująca za mną pasażerka, miła pani około sześćdziesiątki, przy kolejnym zejściu na ląd i przyglądaniu się iguanom złapała mnie za łokieć i konspiracyjnym szeptem powiedziała: “Czy nie byłoby cudownie trochę podmalować im usta szminką?”.
No cóż, piękno – zwłaszcza legwana – jest sprawą subiektywną.
Czy głuptak jest głupi?
Angielska nazwa głuptaka, “booby”, robi furorę wśród turystów ze względu na jej podwójne znaczenie. Słowo “boobies” oprócz głuptaków oznacza bowiem również biust. Dlatego koszulki z napisem “I love boobies” rozchodzą się jak świeże bułeczki. Angielska nazwa głuptaków pochodzi zresztą nie od biustu, ale od hiszpańskiego “bobo”, co oznacza głuptasa. Ta niewdzięczna nazwa przylgnęła do sympatycznych ptaków ze względu na ich niezdarny sposób poruszania się na lądzie. Jednak mimo głupawego chodu ptaki te świetnie radzą sobie zarówno w locie, jak i nurkując.
Mimo że samce i samice prawie nie różnią się wyglądem, można je dość łatwo rozpoznać po głosie. Panowie gwiżdżą, a panie wydają dźwięki przypominające klakson.
Na Galapagos żyją trzy gatunki głuptaków: głuptak galapagoski, głuptak czerwononogi oraz – najbardziej znany – głuptak niebieskonogi, symbol wysp. Intensywnie niebieskie nogi tych ostatnich zmieniają odcień w zależności od diety zwierzęcia – zdrowy, dobrze odżywiony głuptak będzie miał bardzo jaskrawe stopy, przez co daje do zrozumienia otoczeniu, że jest najlepszym partnerem do rozrodu.
Głuptaki czerwononogie różnią się od pozostałych dwóch gatunków tym, że gnieżdżą się na drzewach (mimo kaczych, błoniastych stóp – zawijają je ciasno dookoła gałęzi jak czerwone naleśniczki). Gniazdo buduje samica, jednak obowiązkiem samca jest dostarczenie jej odpowiedniego budulca. Podchodzę do samicy, wręczam patyczek. Weźmie, nie weźmie? Wzięła. Dołożyłam się do głuptasiego gniazda.
Natomiast głuptaki galapagoskie nie wysilają się przesadnie z budową gniazda – gnieżdżą się w dołku w ziemi, wewnątrz mają czasem tylko ze trzy patyczki na krzyż. Ten gatunek każdorazowo składa po dwa jaja, jednak nawet jeśli z obu wyklują się pisklęta, przetrwa tylko jedno z nich. Silniejszy z pisklaków wypycha brata z gniazda, a wyrzucony nieszczęśnik ginie z głodu lub zimna (co dziwne, rodzice wydają się nie zauważać własnego pisklęcia znajdującego się tuż poza ich gniazdem – liczy się tylko zawartość dołka!). To wrogie zachowanie wobec rodzeństwa tłumaczone jest wysokim poziomem testosteronu u piskląt.
Jak gdyby fauna Galapagos nie była wystarczająco niezwykła, mamy tu jeszcze endemiczne pingwiny. To jedyne pingwiny spotykane na półkuli północnej, w dodatku na równiku! Mogą przeżyć na ciepłych wyspach Galapagos dzięki wspomnianemu wcześniej zimnemu prądowi Humboldta który okrąża zachodnią część archipelagu, na przykład wyspę Isabela. Jest to jedyne miejsce na ziemi, gdzie zobaczymy pingwina siedzącego w słońcu pod kaktusem.
Raz kozie śmierć?
Galapagos mimo nieprzychylnych warunków – ostrych skał, braku wody, ograniczonego pożywienia – jest rajem bioróżnorodności. Czy jednak długo nim pozostanie? Na przyrodę archipelagu czyhają różne zagrożenia, których źródłem jesteśmy niestety my. Liczba turystów i mieszkańców Galapagos wciąż się zwiększa – buduje się zatem więcej dróg i hoteli, po wodach pływa więcej motorówek, a ponieważ na wyspach klimat jest kiepski do rolnictwa, większość żywności trzeba sprowadzać samolotami bądź statkami z Ekwadoru, co oczywiście nie sprzyja czystości wód i powietrza.
Największym niebezpieczeństwem są jednak gatunki sprowadzone przez człowieka – szczury, świnie, a zwłaszcza kozy. Kozy potrafią zjeść wszystko (na moich oczach jedna zjadła kiedyś drzwi! Wprawdzie ze sklejki, a nie litego drewna, ale i tak był to imponujący wyczyn). Kozy funkcjonują jak buldożery – zjadają całą roślinność, kopytkami zadeptują ziemię, obgryzają korę drzew, powodując ich usychanie. Równają z ziemią naturalne środowisko unikalnych galapagoskich żółwi, rodzimych ptaków i owadów. Rozmnażają się błyskawicznie, dlatego niektóre wyspy, na przykład Isabela, były przez nie zupełnie skolonizowane. Pozbycie się kóz z Isabeli nie było łatwe – podłoże wyspy to ostre jak brzytwa skały, zdrewniałe krzaki pokryte są cierniami. Znalezienie kóz nie jest proste, dlatego szukano z helikoptera, jednak po ich usunięciu zawsze pozostawało kilka pojedynczych sztuk, które znów zaczynały się rozmnażać. Zbiegów tropiono psami. Te wyposażone były w specjalne buciki, żeby nie poraniły łap na skałach. W końcu wykorzystano tzw. kozy Judasze. Są to wysterylizowane kozy wyposażone w obroże z nadajnikiem. Koza Judasz przemierza wyspę w poszukiwaniu kozich znajomych – na jej nieszczęście dzięki nadajnikowi namierzają ją strzelcy i dobijają rozproszone po wyspie zwierzęta. Koza Judasz idzie zatem dalej, szukając kolejnych bratnich dusz, zdradzając tym samym ich położenie. To, niestety, kolejny przykład tego, jak za ludzki brak odpowiedzialności karę ponoszą zwierzęta.