Nie tylko ludzkie dzieci chodzą do przedszkola. U zwierząt nazywa się to “alloparenting”

Ja popilnuję twoich dzieci, a ty moich – takie wzajemne umowy ułatwiają przeżycie nie tylko wiecznie zapracowanym ludziom. Identyczną strategię stosują niektóre zwierzęta.

Afrykańskie przysłowie mówi, że do wychowania jednego dziecka potrzeba całej wioski. Ale jeżeli myślicie, że z jednym dzieckiem jest dużo zachodu, wyobraźcie sobie, że rodzi się wam piętnastka, jak u jeżopodobnych tenreków. Albo równe 90 – jak u krokodyli nilowych. Albo, jak u koników morskich, 2000. Jak tę czeredę ogarnąć? Świat zwierząt oferuje cztery opcje wychowawcze. Pierwsza to pozostawienie potomstwa samemu sobie – w nadziei, że przynajmniej
część młodych przetrwa bez pomocy. Tę postawę na ogół przyjmują gatunki, które produkują potomstwo w ilościach wręcz hurtowych, po kilka tysięcy sztuk naraz – wiele owadów, ryb czy płazów. Z reprodukcyjnego punktu widzenia stawiają na ilość, nie na jakość.

Druga opcja, stosowana przez ok. 90 proc. gatunków ptaków, to opieka obojga rodziców. Wspólnie karmią, bronią i ogrzewają młode; zaangażowanie dwojga opiekunów zapewnia pisklakom większe szanse przetrwania. Trzecia opcja to samotne rodzicielstwo – u większości ssaków młodymi zajmuje się mlekodajna mama. Najbardziej nadopiekuńcze są orangutanice, które nie puszczają swoich dzieci dalej niż metr od siebie przez pierwszych osiem lat ich życia! Zdarzają się również samotni ojcowie, na przykład u długoszponów (ptaki) i tropikalnych kosarzy (pajęczaki).

Czwartą opcją jest oddanie młodzieży pod opiekę nianiek. Zwierzęce żłobki nie są rzadkością, spotkać je można u małp, waleni czy niektórych ryb. Występują w różnych formach.

WSZYSTKIE DZIECI NASZE SĄ

Oddelegowanie dziecka pod cudzą opiekę nazywane jest przez biologów alloparentingiem – z greckiego „allo” (inny) i łacińskiego „parens” (rodzic). „Inny rodzic” nie zawsze staje się opiekunem z własnej woli – na przykład kukułka, podrzucając swoje jajka innym ptakom, wrabia je w allorodzicielstwo. Mimo to niańczenie cudzego potomstwa nie musi sprowadzać się do pasożytniczej relacji; wiele zwierząt decyduje się na ten układ ze względu na obopólne korzyści. Wspólne żłobki często działają na zasadzie wzajemnej współpracy: ja popilnuję twoich dzieci, ty moich. Ta „umowa” zawierana jest między kilkoma matkami (bądź parami rodzicielskimi) niespokrewnionymi ze sobą. Ich wzajemny altruizm polega na ufaniu, że gdy znajdą się w sytuacji podbramkowej, sąsiad odda podobną przysługę.

Przykładem wspólnej opieki nad młodymi są żłobki reniferów, w których samice karmią własnym mlekiem potomstwo innych reniferzyc. Nietoperze-wampiry też dbają o wszystkie dzieci w grupie – młode nietoperzątko może liczyć na apetyczny przysmak w postaci zwróconej krwi oferowany przez niespokrewnionych członków stada. Wśród guźców trafiają się mamki – lochy, które straciły własne potomstwo, karmią i dbają o inne warchlaki w stadzie. Małpie przedszkola funkcjonują też u makaków, langurów i koczkodanów tumbili. Małe koczkodany wychowywane są przez całą wioskę! A właściwie całe stado – chociaż prym
w matkowaniu wiodą najmłodsze samice. Małpiątko kilka dni po porodzie przedstawiane jest wszystkim w grupie; dzieci wzbudzają duże zainteresowanie. Małe makaki berberyjskie mogą być godzinami noszone i niańczone przez niespokrewnione samce.

Morskie żłobki prowadzą delfiny butlonose i kaszaloty. Młode kaszaloty nie potrafią nurkować wystarczająco głęboko, by zdobywać pokarm razem z dorosłymi, a zostawienie dzieci bez opieki przy powierzchni łączy się z ryzykiem ataku orki bądź rekina. Dorosłe kaszaloty opiekują się więc młodymi na zmianę, żeby ich matki miały możliwość posilenia się w głębszych wodach. W jeziorze Malawi kilka gatunków pielęgnic zabiera swój narybek do „integracyjnego przedszkola”, gdzie pływają młode sumy kampango. Nie dość, że przy dużym sumie mniejsze pielęgnice czują się bezpiecznie, to sumy pozwalają młodym pielęgnicom żywić
się swoim łuszczącym się naskórkiem. W zamian za te przywileje narybek sumów zajmuje najkorzystniejszą pozycję w grupie.

NIAŃCZENIE JAKO NAUKA RODZICIELSTWA

Oprócz altruizmu odwzajemnionego mamy też inną formę allorodzicielstwa, opartą na altruizmie krewniaczym. To przypadki, w których do wychowywania najmłodszych oddelegowani są członkowie rodziny – zwykle bezdzietne starsze rodzeństwo, ciotki i wujowie. Jaki mają w tym interes? W końcu opieka nad młodymi pochłania dużo energii, którą można by zainwestować w polowanie, zdobycie terytorium czy choćby we własne potomstwo. Wytłumaczenie znalazł William Donald Hamilton, brytyjski biolog ewolucyjny – uznał, że osobniki niańczące dzieci krewniaków inwestują w swoje geny, chociaż nie w bezpośredni sposób. Z naszym potomstwem mamy połowę wspólnych genów (drugą połowę dostarcza partner). Z rodzeństwem również dzielimy średnio połowę genów. Z siostrzeńcami i wnukami – jedną czwartą. Z kuzynami – jedną ósmą. Zatem, z ewolucyjnego punktu widzenia, zapewnienie przetrwania dwóm siostrzeńcom (dwa razy po ćwierci wspólnych genów) równa się posiadaniu własnego dziecka. W myśl tej zasady brytyjski biolog John B. S. Haldane zapytany, czy oddałby życie za brata, odpowiedział: za dwóch braci lub ośmiu kuzynów.

Tyle teorii – a w praktyce altruizm krewniaczy i związane z nim wsparcie przy wychowywaniu młodych można zaobserwować wśród ssaków drapieżnych, na przykład lisów polarnych, wilków etiopskich i surykatek, a także niektórych gryzoni, ptaków i owadów. Wilczyce etiopskie karmią spokrewnione młode – mleko pojawia się nawet u samic, które nie miały dotąd własnego potomstwa. Wszyscy członkowie stada pomagają bronić szczenięta i przynoszą im pożywienie.
Surykatki łączą swoje przedszkola ze szkołą.

W 2006 r. Alex Thornton i Katherine McAuliffe z Uniwersytetu Cambridge odkryli, że surykatcze niańki uczą młode polowania. Lekcje odbywają się w trzech etapach: najpierw maluchy dostają do zabawy martwego skorpiona. Kiedy przyzwyczają się do obcowania z nim, opiekunowie przynoszą skorpiona żywego,
ale zabezpieczonego, z oderwanym żądlącym ogonem. Małe surykatki mogą wtedy spróbować sił w swoim pierwszym prawdziwym polowaniu pod okiem dorosłych. Jeśli pójdzie im dobrze, nauczyciele przynoszą im jadowite skorpiony i nadzorują przebieg łowów.

Skrzydlate niańki nie są aż tak częstym zjawiskiem – tylko około osiem procent ptaków angażuje się w tzw. gniazdowanie kooperatywne. Jednak u niektórych gatunków, np. dzioborogów kafryjskich, ta strategia jest absolutnie niezbędna. Dbanie o cudze pisklęta to wdrażanie do przyszłego rodzicielstwa, a doświadczenia z dzioborogami w niewoli pokazały, że ptaki bez przynajmniej sześcioletniego „stażu” opiekuńczego nie były w stanie samodzielnie wychować potomstwa.

Dzioborogi dożywają do siedemdziesiątki, dlatego odbycie praktyk w żłobku jest prawdziwą inwestycją w przyszłość.

SIOSTRY ZAMIAST DZIECI

O alloparentingu pierwszy pisał w 1975 r. Edward O. Wilson, zoolog zajmujący się życiem społecznym mrówek. To właśnie u jego ukochanych owadów niańczenie młodych przybiera formę ekstremalną. Jeśli przyjrzymy się dokładniej strukturze społecznej mrówek, zauważymy, że jaja składa wyłącznie królowa, a jej potomstwem zajmują się mrówki robotnice. One same nie rozmnażają się, poświęcając czas i energię na opiekę nad siostrami.

Dostrzeżemy również inne ciekawe zjawisko: każdy mrówczy samiec jest półsierotą – samce mrówek po prostu nie mają ojców! Dzieje się tak, ponieważ u mrówek (a także u pszczół, niektórych pluskwiaków i chrząszczy) samce wylęgają się z niezapłodnionych jaj.

Otrzymują zatem materiał genetyczny wyłącznie od matki królowej, jedynej samicy składającej jaja w mrowisku. Tymczasem geny robotnic pochodzą w połowie od matki, a w połowie od ojca. Jeśli zatem królową zaplemni jeden samiec, to, w odróżnieniu od zwykłego rodzeństwa, ich córki będą miały średnio nie 50, a 75 proc. wspólnego materiału genetycznego! Mrówcze siostry są bardziej spokrewnione ze sobą niż z matką królową, ojcem lub hipotetycznym potomstwem, dlatego zamiast produkować własne dzieci, bardziej opłaca im się zajmować siostrą, która zostanie wychowana na przyszłą królową.

Tak niezwykle rygorystyczny układ społeczny nazywamy eusocjalnością, czyli prawdziwą socjalnością (z gr. „eu” – dobry, prawdziwy). Eusocjalne zwierzęta tworzą kolonie, dzielą się na kasty (rozrodczą i niebiorącą udziału w rozrodzie) i wspólnie wychowują młode. Oprócz mrówek robią tak też pszczoły miodne i termity, kilka gatunków pająków i jeden rodzaj krewetek. Nie jest to częste zjawisko w przyrodzie, jednak zaobserwowano je także u ssaków!

Dwa gatunki gryzoni żyją w tej nadzwyczaj zaawansowanej strukturze społecznej – mieszkają w koloniach pod wodzą rozmnażającej się samicy królowej, z kastą robotników zajmujących się młodymi. Pierwszy gatunek to zęboszczury kolonijne, a drugi – golce piaskowe. Oba mają małe oczka, duże głowy, olbrzymie wystające siekacze i krótkie nóżki, a golce dodatkowo pozbawione są futra. Mimo swojej nikczemnej powierzchowności odniosły ewolucyjny sukces – królowa golców może urodzić nawet 28 młodych w miocie, a kolonie liczą i po 300 osobników. Co ciekawe, karmienie młodych nie jest wielkim wyrzeczeniem ze strony
opiekunów – starsze rodzeństwo podaje maluchom posiłki w postaci… odchodów. Golce żywią się bulwami i korzeniami roślin, które czasami trzeba strawić po kilka razy – dlatego koprofagia, czyli jedzenie kału, nie jest dla nich niczym niezwykłym. To właśnie w ten sposób królowa steruje kolonią – jeśli zajdzie w ciążę, hormony znajdujące się w jej odchodach wzbudzą uczucia macierzyńskie w reszcie grupy pożywiającej się jej bobkami. Może to i mało apetyczne, ale skuteczne.

ROZMAITE POMYSŁY NA RODZICIELSTWO

Zwierzęta wychowują dzieci samotnie, w parze, podrzucają innym lub zostawiają na pastwę losu

1. OPIEKA OBOJGA RODZICÓW

Większość ptaków opiekuje się dziećmi wspólnie, na zmianę wysiadując jaja, polując i karmiąc młode.

2. SAMOTNE RODZICIELSTWO

Samice większości ssaków; ale także samce niektórych ptaków (długoszpony, płatkonogi, nurzyki polarne) i pająki kosarze.

3. BRAK OPIEKI NAD POTOMSTWEM
Wiele owadów, ryb, płazów oraz żółwi składa ogromne ilości jaj i nie zajmuje się dziećmi, stawiając na ilość potomstwa, a nie jakość

4. POWIERZANIE OPIEKI INNYM (ALLOPARENTING)

– korzystny dla obu stron (mutualistyczny) – wzajemna opieka nad potomstwem (altruizm odwzajemniony)

Zwierzęta pomagają innym osobnikom, licząc na wzajemność. Przykłady: renifery, nietoperze wampiry, koczkodany, guźce, delfiny butlonose, kaszaloty, lemury

– opieka nad potomstwem krewnego (altruizm krewniaczy/gniazdowanie kooperatywne)

Zwierzęta opiekują się krewnymi. Przykłady: lisy polarne, wilki etiopskie, surykatki eusocjalność

Zwierzęta żyją w koloniach, tylko niektóre osobniki rozmnażają się, reszta grupy wychowuje ich potomstwo. Przykłady: mrówki, pszczoły miodne, golce piaskowe

– korzystny dla jednej strony (pasożytniczy)

Zwierzęta wykorzystują rodziców innego gatunku do opieki nad własnym potomstwem, podrzucając jaja do ich gniazd. Przykłady: kukułka, kaczka pasożytka, starzyki granatowe