W wyniku Brexitu ucierpi nauka

 

Dr Joanna Bagniewska, University of Reading

Do nauki potrzeba dwóch rzeczy: po pierwsze współpracy, po drugie pieniędzy. Badania można prowadzić we własnym zakresie, ale na naukę wysokiej jakości potrzeba dość znacznych środków. Do tej pory Unia zapewniała zarówno warunki do współpracy międzynarodowej, jak i środki. Z budżetu unijnego w Wielkiej Brytanii finansowanych jest 41% badań nad rakiem, 62% badań z zakresu nanotechnologii, ponad 50% z zakresu biologii ewolucyjnej, a 94% – teorii ekonomicznej. Zastanawiam się, jaki Wielka Brytania ma pomysł na zdobycie pieniędzy na wypełnienie tej luki – bo rzekome 350 milionów funtów oszczędności niestety nie jest z gumy. . W kraju, którym ministrem nauki jest człowiek, który o nauce ma naprawdę niewielkie pojęcie, wątpię, aby fundowanie badań było dużym priorytetem. Dlatego podejrzewam, że w najbliższych latach nauka będzie bardzo niedofinansowana i nie utrzyma się na obecnym, światowym poziomie. Mówi się, że Wielka Brytania wkłada dużo do budżetu Unii. To oczywiście prawda, ale jeżeli chodzi o badania naukowe, to na każdego wydanego funta Brytyjczycy otrzymują z powrotem prawie dwa, ze względu na to, że odnoszą duże sukcesy w zdobywaniu grantów unijnych.

Dr Joanna Bagniewska

Dr Joanna Bagniewska

Z drugiej strony mamy kwestie współpracy międzynarodowej. Staje się ona dużo łatwiejsza, jeżeli ma się jedną centralną organizację przyznającą granty. Szanse na zdobycie grantu to ok. 20%. Jeśli o dofinansowanie stara się wspólnie grupa brytyjska i francuska, to w tej chwili składają podanie razem. Gdyby ubiegały się o fundusze osobno, od własnych rządów, szanse na wspólny projekt by zmalały (prawdopodobieństwo zdobycia obu grantów to 0.2*0.2=0.04, czyli 4%). W tym momencie UE poświęca tylko 7% swojego budżetu na badania i rozwój na inicjatywy poza granicami Unii. Wątpię, aby zrobiła wyjątek na rzecz Wielkiej Brytanii.

Rezygnacja ze swobodnego przepływu ludzi wiąże się z ograniczeniem programów takich jak Erasmus+ czy Horyzont2020. Przykładowo Szwajcaria musi dopłacać do swojego Erasmusa, a także nie ma nic do powiedzenia jeżeli chodzi o kierunek badań, które prowadzone są w ramach współpracy pomiędzy krajami europejskimi. Być może to samo czeka Wielką Brytanię.

Uniwersytety takie jak Oxford, Cambridge, czy LSE prawdopodobnie nie ucierpią. Ale co będzie z mniej prestiżowymi uczelniami? Ze względu na podwyższone koszty mniej osób z krajów europejskich będzie chciało przyjechać. Trzeba będzie „dopchnąć” miejsca na uniwersytetach studentami z Wielkiej Brytanii, którzy normalnie na te uczelnie by się nie dostali, co spowoduje obniżenie poziomu. Z drugiej strony, rakingi uniwersyteckie opierają się na poziomie badań – jeśli na badania nie ma pieniędzy, to uniwersytet spada w rankingu. University of Reading szczyci się byciem „jednym z 200 najlepszych uniwersytetów na świecie”, dzięki czemu przyciąga studentów spoza Europy – kraje takie jak Malezja albo Arabia Saudyjska płacą stypendia za naukę na topowych uczelniach światowych. Jeśli uniwersytety wypadną poza pierwszą dwusetkę, trudniej im będzie przyciągnąć studentów z całego świata.

Jeżeli chodzi o konkretne przykłady: jeden z moich kolegów naukowców starał się o założenie centrum szkolenia dla doktorantów. Wszystko szło bardzo dobrze, mieli zapewnionych sponsorów. Kilka dni temu firma duńska, która miała sponsorować lwią część tego centrum, wycofała się ze wszystkich ustaleń jako powód podając Brexit. Inny znajomy rozważa przeniesienie się do Szwecji. Nawet ja wraz z moim mężem Australijczykiem zaczęliśmy brać pod uwagę wyjazd do Niemiec lub Polski.