“Orangutany dorównują inteligencją dziesięciolatkom.” W Polsce też mamy wpływ na to, czy przeżyją

Mój artykuł w Gazecie Wyborczej.

To samica Beki. Mieszka w Parku Narodowym Tanjung Puting na indonezyjskim Borneo. Szacuje się, że na wolności żyje 60 tys. orangutanów (IRWIN EDRIANSYAH/AP)

Wiele orangutanów swoimi zdolnościami poznawczymi dorównuje ludzkim dziesięciolatkom. rozumieją ludzką mowę, planują swoje dni i znają pojęcie przyszłości. przeżywają żal po stracie bliskich, miewają też wyrzuty sumienia

 Graham L. Banes*: Przepraszam, muszę usiąść – mam malarię. Spokojnie, nie zarażam, po prostu szybko się męczę. Przechodziłem ją już sześć albo siedem razy. Uroki życia w dżungli! Cały czas trafiają się różne tajemnicze gorączki i ugryzienia owadów – mam wrażenie, że jest ich nawet więcej niż kilka lat temu. W 2010 r. przechodziłem dur brzuszny tak silny, że skończył się pękniętymi wrzodami żołądka. Mimo to nie narzekam. Większość czasu spędzam w towarzystwie orangutanów – możliwość życia blisko nich rekompensuje wszystkie niewygody.

 Joanna Bagniewska: Pana pierwsza wycieczka do dżungli – spacer czy przeżycie?

– Nie znałem ani słowa po indonezyjsku, nigdy przedtem nie byłem nawet pod namiotem. Jakimś cudem znalazłem się w maleńkiej, pięcioosobowej motorówce, upchnięty między 14 Indonezyjczykami (siedzieli obok mnie, na mnie i zwisali po bokach łódki), dwoma kurczakami i kotem. Indonezyjczycy próbowali wytłumaczyć mi za pomocą szalonej gestykulacji, że łódka powoli się zanurza i że powinienem pomóc utrzymać ją na powierzchni. Pięć godzin później ujrzałem pierwszego dzikiego orangutana – młodego niewielkiego samca, na tyle ciekawskiego, że przywitał się ze mną, kiedy wychodziłem z łódki. Zostałem wtedy w dżungli na sześć miesięcy.

Często pan tam mieszka?

– Całe dnie wędruję za orangutanami – od ich pobudki do momentu, gdy moszczą sobie gniazda na wierzchołkach drzew, aby się położyć spać. Potem wracam do bazy – chatki w lesie – żeby przespać kilka godzin i być z powrotem następnego ranka pod małpią noclegownią. Pracuję z orangutanami od siedmiu lat, głównie w Parku Narodowym Tanjung Puting na indonezyjskim Borneo, siedlisku największej na świecie populacji orangutanów. Prowadzę badania ekologiczne i molekularne.

Wstaje pan z orangutanami?

– Mój dzień zaczyna się o trzeciej lub czwartej nad ranem, kończy czasem po północy. Sama praca jest – powiedzmy – mało prestiżowa. Na początku potrzebowałem próbek DNA do badań genetycznych, więc musiałem czekać, aż orangutan się wypróżni, zebrać odchody do probówki i wrócić do bazy, żeby je zakonserwować. Przez lata zebrałem chyba ponad tysiąc takich próbek – bywało, że leżały w mojej zamrażarce upchnięte za pizzami. W tej chwili mam już profile genetyczne mojej populacji badawczej – czyli wiem, z genetycznego punktu widzenia, kto jest kim – i większość czasu spędzam, sprawdzając, kto żyje, kto umarł i kto się rozmnożył.

Ma pan swoich małpich faworytów?

– Kilka lat temu znana mi dobrze samica orangutana, nazwana przez nas Księżniczką (Princess), wzięła mnie za rękę, zaprowadziła do dżungli i usiadła przy mnie. Po chwili zdjęła z siebie swoją maleńką córeczkę i rzuciła mi ją na kolana. Byłem niesamowicie zdenerwowany – orangutany prawie nigdy nie rozstają się z potomstwem. Przez pierwsze osiem lat życia małpiątka są w stałym kontakcie z mamami – nie oddalają się od nich dalej niż na metr. Bałem się poruszyć, dotknąć niemowlę, zrobić cokolwiek, co mogłoby rozwścieczyć Księżniczkę. Teraz myślę o tej chwili jako o wielkim przywileju – chociaż pewnie w rzeczywistości po odchowaniu czwórki młodych Księżniczka miała serdecznie dość dzieciaka i upatrzyła sobie we mnie niezłą niańkę. Ta chwila byłaby magiczna i wspaniała, gdyby nie to, że akurat miałem pęcherz pełen do granic wytrzymałości, więc – bojąc się zrobić gwałtowny ruch z małpim dzieckiem na ręku – musiałem siedzieć nieruchomo i zsiusiać się w spodnie.

Jak blisko pana żyją orangutany?

– No, choćby z Księżniczką miałem jeszcze inną przygodę – kiedyś z pełną premedytacją zamknęła się przede mną na klucz w szopie, gdzie zjadła zapas moich bananów, po czym otworzyła sobie drzwi tymże kluczem i wyszła. Pech chciał, że akurat gościliśmy dziennikarza, który opisał to wydarzenie pod hasłem “Czy małpa jest mądrzejsza od doktoranta Uniwersytetu Cambridge”.

A jest? Jak inteligentne są orangutany?

– Trudne pytanie! Jako osoba, której życie kręci się wokół tych małp, obawiam się, że moja odpowiedź może być bardziej osobista niż naukowa. Wielu naukowców uważa, że inteligencja orangutanów jest na poziomie czteroletniego dziecka. Z czterolatkiem możesz przeprowadzić całkiem niezłą rozmowę. Jestem przekonany, że wiele orangutanów – głównie tych od urodzenia wychowywanych przez ludzi – swoimi zdolnościami poznawczymi dorównuje dziesięciolatkom. Ich inteligencja jest absolutnie niedoceniana.

I co, rozmawiacie?

– Poniekąd. Podobnie jak goryle czy szympansy również orangutany w niewoli uczono amerykańskiego języka migowego. Poznałem takiego “migającego” orangutana – kiedy opiekun powiedział mu, że “lubię zbierać kupy dzikich małp”, natychmiast się wypróżnił, podniósł odchody i przecisnął je przez kratę.

Może przypadek?

– Kiedyś pobierałem próbki potu z ramienia orangutanicy o imieniu Hannah. Jej opiekun stwierdził, że następnym razem lepiej spróbować na plecach – po kilku minutach, kiedy Hannah zobaczyła, że wyciągamy kolejny wacik z opakowania, natychmiast się obróciła i przycisnęła plecy do wacika. Usłyszała i zrozumiała naszą rozmowę – nie musieliśmy jej nawet specjalnie prosić o współpracę.

Zwierzęta żyjące w niewoli uczą się ludzkiego języka?– Dziś spora część mojej pracy obraca się wokół zwierząt żyjących w zoo, więc mam możliwość spędzenia setek godzin w ich towarzystwie. Podczas pobytu w Miami spędziłem dużo czasu z sześcioma orangutanami; w obecności niektórych musieliśmy szyfrować pewne wyrazy, gdy nie chcieliśmy, żeby wiedziały, o czym mówimy – bo małpy rozumiały ich znaczenie.A dzikie orangutany?– Pomiary inteligencji robione są głównie na podstawie badań zwierząt w zoo, jednak wydaje mi się, że można je zastosować również do dzikich orangutanów. Wiemy, że mają zdolność rozwiązywania skomplikowanych zadań, planują swoje dni i rozumieją pojęcie przyszłości oraz że poddają się złożonym emocjom, na przykład żalowi po stracie bliskich, miewają też wyrzuty sumienia. Zauważono, że samice z jednej z sumatrzańskich populacji robią swoim dzieciom lalki z gałązek i liści, żeby maluchy miały przytulanki do spania. Na terenach po pożarach lasów albo polowaniach spotykamy czasem martwe matki, które osłaniały młode własnym ciałem – takie osierocone małpie dzieci staramy się poddać rehabilitacji.

Pożary? Polowania? Co jeszcze im grozi?

– Orangutany są całkowicie zależne od dżungli – im bardziej kurczy się teren, na którym żyją, tym mniej ich jest. Przez to są obecnie zagrożone na Borneo i wręcz krytycznie zagrożone na Sumatrze – na wolności zostało ich w sumie mniej niż 50-60 tys. A są tzw. gatunkiem kluczowym – odgrywają niesłychanie ważną rolę w ekosystemie, na przykład rozsiewają nasiona. Lasy tropikalne bez orangutanów nie mogą istnieć i normalnie funkcjonować.

Konsekwencją niszczenia dżungli jest to, że orangutany tracą swoje domy. Co się z nimi dzieje?

– Więcej niż tysiąc osieroconych i bezdomnych orangutanów przebywa w centrach rehabilitacyjnych w Indonezji i Malezji; są tam przygotowywane do ewentualnej reintrodukcji, czyli ponownego wypuszczenia na wolność. Młode orangutany uczą się wspinania na drzewa, wyszukiwania odpowiedniego pożywienia i dobierania się do niego, rozróżniania niebezpiecznych drapieżników – wszystkich niezbędnych umiejętności nabywanych w naturze od matek. Największym wyzwaniem (oprócz przygotowania orangutanów do życia na wolności, co jest wyczynem samym w sobie) jest znalezienie terytoriów, na które można by je wypuścić. Zrehabilitowane orangutany potrzebują dużych połaci przestrzeni “pustych”, czyli niezamieszkanych przez zasiedziałe populacje stanowiące dla nich konkurencję.

A te, które nie znalazły schronienia w centrach rehabilitacyjnych?

– Przeważnie giną. Sporo trafia do handlu zwierzętami egzotycznymi. Niestety, w Malezji i Indonezji trzymanie orangutanów w domach jest nadal dość popularne; można znaleźć orangutanie niemowlęta wystawione na sprzedaż na ulicach Dżakarty. Zlikwidowanie tego procederu teoretycznie powinno być łatwe – od 1997 r. hodowanie w domu orangutana jest w Indonezji nielegalne. Niestety, zachodni turyści, mimo dobrych intencji, nie poprawiają sytuacji. W podrzędnych centrach rehabilitacyjnych można – za odpowiednią opłatą! – potrzymać małego orangutana. Nawet prezydent Clinton kilka miesięcy temu na Borneo zrobił sobie zdjęcie z małpką.

Do tego takie zachowania niosą ze sobą duże ryzyko rozprzestrzeniania chorób wśród małp. W latach 90. sfilmowano zakatarzoną Julię Roberts trzymającą orangutanie dziecko – śmierć tej małpki po kilku tygodniach połączono z tym właśnie incydentem. Zawsze bardzo proszę zachodnich turystów o zaniechanie tego typu rozrywek, unikanie bezpośredniego kontaktu z człowiekiem jest absolutnie niezbędne przy ochronie tych zwierząt. Ja sam przechodzę kilkutygodniową kwarantannę przed każdym pojawieniem się w Tanjung Puting.

Czy jest nadzieja na utrzymanie gatunku?

– Oczywiście. Jednak by uratować orangutany, musimy chronić ich lasy. Do 2004 r. zniszczono ponad 90 proc. pierwotnych siedlisk orangutanów; Indonezja nadal wycina dżunglę w najszybszym tempie na świecie. Na wylesionych terenach sadzi się plantacje palm, których olej wykorzystywany jest w produktach spożywczych i jako biopaliwo. W tej chwili Indonezja i Malezja wspólnie odpowiadają za 80 proc. światowej produkcji oleju palmowego. Producenci wolą go od innych olejów, np. rzepakowego albo oliwy, ze względu na wydajność, a co za tym idzie – obniżone koszty produkcji.

Jakie produkty zawierają olej palmowy?

– Jest ich bardzo wiele – szampony, czekolada, lody, szminki, chipsy… Jestem pewien, że i pani, i ja już dzisiaj z któregoś z tych produktów skorzystaliśmy. Używając oleju palmowego, często nawet o tym nie wiemy. Obecnie konsumenci są bardziej świadomi kosztów płaconych przez środowisko za jego wytwarzanie, więc producenci starają się ukryć obecność oleju palmowego w produktach, nadając mu na etykiecie mniej oczywistą nazwę (np. po prostu “olej roślinny”). Nie jesteśmy w stanie wyeliminować oleju palmowego z naszego życia, możemy jednak wybierać ten certyfikowany przez RSPO (Roundtable on Sustainable Palm Oil), pochodzący z terenów nieprzyczyniających się do spadku bioróżnorodności.

Jak my, w Polsce, możemy pomóc orangutanom?

– Nalegam, aby wszyscy stali się krytycznymi konsumentami: sprawdzajcie zawartość kupowanych produktów – jeśli zawierają olej palmowy, upewnijcie się, że pochodzi ze zrównoważonej produkcji. Pisanie do producentów używających oleju palmowego bez certyfikatu może również przynieść skutek, np. w ostatnich latach presja społeczna i bardzo negatywny wizerunek w prasie zmusił Nestlé do używania certyfikowanego oleju palmowego w wafelkach Kit-Kat. Petycje w tej sprawie można podpisywać na stronach Cheyenne Mountain Zoo, Philadelphia Zoo i Zoos Victoria w Australii. Bardzo chciałbym, aby pani wskazała polskiemu czytelnikowi dostęp do ich materiałów.

Kieruje nas pan na strony zoo. A co pan sądzi o trzymaniu tam małp człekokształtnych? Co pan w ogóle myśli o zoo?

– Nie popieram wszystkich ogrodów zoologicznych, ale wspieram te dobre – czyli takie, które utrzymują zdrowe, szczęśliwe i genetycznie żywotne populacje orangutanów urodzonych i wychowanych w niewoli, uzyskanych poprzez odpowiednio zarządzane programy rozrodcze. Te orangutany nigdy nie widziały dżungli, nie odnalazłyby się na Borneo lub Sumatrze; jednocześnie ich opiekunowie są jednymi z najbardziej pełnych pasji i poświęcenia ludzi, jakich znam.

Ostatnio głośna była historia zoo w Kopenhadze, które zabiło zdrową żyrafę i lwy, bo nie było dla nich miejsca…– Zoo powinny wziąć pełną odpowiedzialność za zwierzęta pod swoją opieką. Sytuacja, w której zwierzę jest usypiane, bo “nie ma na nie miejsca”, nie powinna być nigdy akceptowana. Kopenhaskie zoo postąpiło nieodpowiedzialnie, rozmnażając wcześniej zwierzęta. Jeśli podejmujemy świadomą decyzję o trzymaniu zwierząt w niewoli, to ich życie – i jakość tego życia – musi być kwestią nadrzędną, ponad interesami komercyjnymi. Tylko wtedy ogrody będą efektywne w ochronie zagrożonych gatunków.Strony, na których można podpisywać petycje w sprawie używania przez producentów certyfikowanego oleju palmowego

www.cmzoo.org/conservation/palmOilCrisis

www.philadelphiazoo.org/Save-Wildlife/Join-the-UNLESS-Campaign/UNLESS-Project.htm

www.zoo.org.au/zoopermarket

Dr.Banes

Dr Graham L. Banes studiował zoologię na Uniwersytecie w Aberdeen; studia magisterskie i doktoranckie ukończył na Uniwersytecie Cambridge. Od 2012 r. prowadzi badania na Wydziale Prymatologii i Genetyki Ewolucyjnej w Instytucie Maxa Plancka w Lipsku; od 2013 r. jest również adiunktem na Uniwersytecie Wisconsin-Madison i członkiem Chińskiej Akademii Nauk. Swój czas dzieli między Lipsk, Szanghaj i Madison.

Jego profil naukowy można zobaczyć pod adresemwwwstaff.eva.mpg.de/~graham_banes/